Dlaczego nie mieszkasz z rodzicami?
Ponieważ chciałem nauczyć się czegoś nowego, spróbować samodzielności. Lubię rodziców, ale chcę mieć poczucie, że mam własne mieszkanie.
Ile masz lat?
40
Od jakiego czasu jesteś poza domem rodzinnym?
Od około trzynastu lat.
Mieszkasz w różnych mieszkaniach, z różnymi ludźmi, często trzeba się przenosić, przeprowadzać – nie przeszkadza ci to?
Nie, w takich sytuacjach człowiek uczy się współpracować z innymi osobami. Tworzymy zasady i traktujemy się jak rodzina. Musimy sobie wzajemnie jakoś radzić, pomagać.
Chciałbyś mieć dziewczynę, założyć rodzinę, dlaczego ci nie wychodzi?
Może dlatego, że one kręcą i nie mają do mnie podejścia. Ja się staram, a one nieraz mnie wykorzystują, bardziej myślą o sobie, o tym, że ja mam być opiekunem, pomocnikiem, może nawet służącym, a nie myślą o tym, że ja też jestem człowiekiem i jak się jest razem, to jeden drugiemu wzajemnie powinien coś dawać.
Czy ktoś tobie musi w czymś pomagać?
Nie, nikt mi nie musi w niczym pomagać, chyba, że wypełnić dokumenty i załatwić sprawy urzędowe, a tak na co dzień to sobie radzę.
Darek wyszedł z Warsztatów do pracy w Mc Donalds’ie. Widzieliśmy Darka jako uczynnego i miłego chłopaka, którego łatwo było urazić, który płakał, gdy ktoś powiedział mu coś przykrego. Praca w Mc Donalds’ie na jakiś czas oderwała Darka od warsztatów, kolegów, różnych atrakcji. Bo wtedy zaczynały się wyjazdy górskie i wspinaczkowe. Darek nie zawsze mógł jechać z nami, bo praca. Po jakimś czasie uzgadniał z kierowniczką możliwości wyjazdów i miał odpowiednio dostosowany grafik pracy. Wydaje się więc, że był ceniony i sobie radził. Chociaż czasem, wieczorami, gdzieś w górach mówił, że nie wszyscy są dobrzy. Że nie tylko klienci potrafią go potraktować z góry i specjalnie brudzą, gdy widzą, że sprząta, albo robią dziwne uwagi, ale także współpracownicy bywają niemili. Dają gorszą robotę, zamkną szafkę, nawet schowają ubranie, czy może je ukradną. Góry pokazywały Darka jako pomocnego człowieka, ale także jako kogoś, kto nie do końca zdaje sobie sprawę z własnych ograniczeń. Tak było przy wspinaczce, gdy Darek nie miał żadnych oporów, by próbować wchodzić na trudniejsze drogi. Nie widział, że to dla niego zbyt duże wyzwanie. Wisiał na linie, ocierał łokcie i kolana do krwi. Może po prostu chciał pokazać, że jest jak inni, że wszystko może, że trzeba spróbować, a może miał tak ogromne zaufanie, że nie bał się odpaść, bo przecież ktoś asekuruje i trzyma na linie? Wydawało się, że trochę prawdy i spojrzenia z dystansu przyniosą wysokie góry. W Dolomitach czy Alpach zostawał z tyłu, nie miał siły, przewracał się, płakał. Nie było liny. A przecież zaraz po zejściu zamieszczał wpisy i zdjęcia, o tym, jaki jest szczęśliwy i zadowolony. A w wywiadzie mówi, że płakał ze szczęścia.
Od kilku lat Darek pracuje w naszej Spółdzielni Socjalnej. Sprząta korytarze i łazienki. Przychodzi codziennie o 6 rano. Po sprzątaniu stara się pomagać słabszym osobom. Prowadzi do łazienki, przebiera, karmi. Potem zabiera Andrzeja i Bartka – kolegów z mieszkania chronionego do domu, właśnie mieszkania wspieranego. Po 15 jedzie z kolegami, by pomagać w sprzątaniu kolejnego biurowca. Jest trochę takim trenerem pracy dla kolegów. W weekendy organizuje zakupy, by przygotować obiad. Nauczył się gotować w podstawowym stopniu. Organizuje jedzenie dla dwóch mieszkań wspieranych. W jednym z nich mieszka jego siostra. Darek jej pomaga, spotyka się z nią, wychodzą razem na spacery. Ale kiedy go pytam, czy może chciałby zamieszkać w jednym mieszkaniu z Agnieszka, mówi, że raczej nie. Bo wolałby mieć trochę czasu dla siebie, może by odpocząć, a może by żyć po swojemu.