Statki szaleńców woziły kiedyś po rzekach Europy ludzi chorych, odstających od przyjętych norm i założeń. Ze statku nie można było zejść. Chyba, że jakieś miasto zdecydowało się za pieniądze przyjąć tych pasażerów. Cel podróży został osiągnięty. Mieszkańcy miast w czasie niedzielnych spacerów mogli oglądać sukces organizatorów tej wędrówki przyglądając się ludziom osadzonym w wieży z okratowanymi oknami. Taka atrakcja. I taka historia. Dzisiaj przecież mówi się tylko o samodzielności i niezależnym życiu. Tworzonym przez system dźwięczący kajdanami naszego myślenia lub raczej podporządkowaniem tego myślenia oczekiwaniom tych, którzy chcą w spokoju oglądać wyznaczane sukcesy. Jest humanitarnie.