Jest uczestniczką Środowiskowego Domu Samopomocy. Maluje, pisze wiersze, czasem pomaga w kuchni, czasem nie przychodzi do ośrodka, bo otacza ją lęk przed drzwiami, schodami. Mimo to mówi: „Teraz wiem, jak to jest być zdrowym. Przez długie lata tkwiłam w mniejszym lub większym nieszczęściu chorobowym. Miałam też problemy inne – jak każdy. No i zaznałam pogardy, krytyki. Ileż tego było! Trwam w normalności, jak inni ludzie. Nie wiedzą ile mieli szczęścia, że nie chorują na przewlekłą schizofrenię i stany lękowe”.
Ta normalność deklarowana przez Hanię wywołuje czasem opadanie rąk tych, którzy chcą jej pomagać żyć. Tak jest choćby z jej poszukiwaniem miłości w Internecie. Hania znalazła lekarza z Ameryki, który potrzebował pieniędzy po to, by ją później ozłocić i by żyli długo i szczęśliwie. Okazuje się, jednak, że w istniejących i napisanych już baśniach nie było nic o Hani i cudownym lekarzu. Kredyt zaciągnięty przez Hanię żyjącą z renty socjalnej był zapłatą za marzenia. Czy jednak są one charakterystyczne tylko dla kobiety chorującej na schizofrenię? Czy może po prostu trwa ona w normalności naszego świata?