Mężczyzna nikłej postury, często pokiereszowany w bójkach, alkoholik, mający za sobą pobyty w zakładach karnych związane z długami, mający problemy z relacjami, często wulgarny i agresywny, nie potrafiący żyć z innymi według przyjętych reguł. Taka wizytówka nie jest raczej rekomendacją do przedstawiania sylwetki człowieka jako zmagającego się czy też starającego się żyć w prawdzie o sobie, w zgodzie ze sobą.
Chodzi jednak o prawdę. Pokazanie kim jesteś. Nie chodzi o laurkę. Nie chodzi też o ukazywanie wzorców do naśladowania. Być może życie Grześka jest bliższe prawdy, aniżeli wielu osób opowiadających o sobie w samych superlatywach, a tak bardzo oddalonych od samostanowienia, decydowania o sobie. Nie chodzi też o wejście na drogę zachwytu nad wolnością, nad życiem po swojemu. Grzesiek nie jest barwnym ptakiem, bardem czy kloszardem. Jego sposób życia bardziej odpycha niż przyciąga. Nie jest też przykładem ukazującym zaniedbania otoczenia, braku wsparcia, polityki zamykania oczu, której miałby być produktem. Od wielu lat otrzymuje pomoc w ośrodkach wsparcia, kilka razy miał możliwość normalnego mieszkania, może pracować w przyjaznym środowisku w Spółdzielni Socjalnej, wyjeżdżał na ciekawe wycieczki, brał udział w zajęciach wspinaczkowych. A mimo to wybiera życie człowieka, który zdaje się od siebie odpychać. I trudno powiedzieć, by był to wybór tęsknoty za niezależnością i wolnością. Bo wydaje się, że przecież nie potrafi z tych wartości korzystać. Stąd więzienia i leczenia odwykowe, coraz częstsze pobicia przez innych, bo przecież wiek robi swoje.
A z drugiej strony…
Grzesiek systematycznie pomaga w docieraniu do szkoły chłopaka, który mieszka na II piętrze i schody są ogromną barierą. Trzeba go znosić rano i wnosić po południu. Grzesiek wraz z kolegą z pracy to robi. Trudno powiedzieć, czy traktuje to jako obowiązek pracy, czy może jako pokazanie innym, że jest silny, odpowiedzialny. A może chce pomóc? Jeśli ktoś potrafi jednoznacznie odpowiedzieć…
Chociaż mieszka podobno w okropnych warunkach, to stara się być czysty, wykąpany, ubrany w ciuchy wskazujące na ich lepsze pochodzenie niż odzież otrzymana z pomocy społecznej czy parafialnych darów.
Grzesiek, także pracuje na cmentarzu żydowskim Opiekujemy się tym miejscem od lat. Instruktor, który z nim początkowo jeździł, mówił, że to dobra kara dla niego, bo przecież on też z kolegami tutaj właśnie popijał. Jednak, czy można to traktować tylko w kategorii resocjalizacji?
Nie chodzi o wartości, jakiś ogólny dyskurs mówiący o tym, że na cmentarzu się nie pije, bo jest to miejsce święte dla kultury żydowskiej. Grześka to nie interesuje. Ważne dla niego jest to, że to miejsce on sprząta. Nauczył się w czasie tego sprzątania, że lepiej by było, gdyby nie trzeba było zbierać potłuczonego szkła. Wartością dla Grześka nie jest kultura czy religia, ogólne normy, ale to, żeby się nie skaleczyć i mieć mniej pracy. Grzesiek tworzy się jako podmiot etyczny wobec konkretnej praktyki, a nie uniwersalistycznej etyki. Gdybyśmy prowadzili praktykę sprzątania cmentarza w duchu tolerancji i wielokulturowości, jako element resocjalizacji, to oczekiwalibyśmy przyjęcia pewnych wartości przez Grześka i jego picie na cmentarzu wskazywałoby na to, że nam się nie udało. Jednak w kontekście praktyki, w której uczestniczy Grzesiek i którą sam sobie tłumaczy, okazuje się, że udaje się tworzyć podmiotowość nie tylko przez bunt, wolność, ale przez wartości, etykę, troskę o siebie, by się nie skaleczyć.
I stąd może warto spojrzeć trochę inaczej na Grześka.