Dorota

Gdyby mnie pan zapytał o to w niedzielę, to bym powiedziała, że już dosyć, że już nie chcę żyć. Ale dzisiaj mówię, że warto.

To odpowiedź Doroty na moje pytanie, które zadałem jej we wtorek. Widać, że droga od negacji do afirmacji życia jest dosyć krótka.

Czy to jest tak, że jesteś kobietą, której ludzie nie lubią? Słyszę często, że nie można z tobą wytrzymać – pytam dalej.

Bo ja mam takie zmienne nastroje. Gdy ktoś mnie zdenerwuje, to wybucham, krzyczę.

Przecież wzięłaś Irenę do siebie. To było ogromne  zaskoczenie dla wszystkich.

Tak, bo przecież nie  miała gdzie iść. Syn wyrzucił ją z domu, bo ciągle piła. To co miała robić? A ja mam mieszkanie, to zabrałam ją do siebie.

To znaczy, że jesteś jednak trochę dobrym człowiekiem?

Ja wiem, jak to jest, gdy człowiekowi jest źle. Może dlatego pomogłam.

Ale wcale nie było łatwo. Już po kilku dniach miałaś pretensje, że ci przeszkadza, że  zużywa za dużo wody, jedzenia.

No tak, bo sama mam mało pieniędzy i się boję, że mi nie starczy. A potem jeszcze jak sąsiad ją przyprowadził, gdy leżała na  schodach. Tak mi było wstyd.

Ale jej nie wyrzuciłaś.

Nie mogłam przecież. To człowiek. Ja też w życiu miałam ciężko.

No, a teraz jestem sama. Rodzina była zła, że sprzedałam mieszkanie. Nie odzywają się do mnie. Ale nie będą za mnie decydować. Tak powiedziałem już wcześniej  w sądzie, gdy była sprawa o kuratora. I jestem u siebie.

U siebie i sama?

No tak, wolę być sama, jak nikt mi nie przeszkadza. Nie denerwuje mnie, lubię mieć wszystko poukładane w domu, tak, żeby nie było bałaganu, zmian.

Ale to nie jest przecież tak, że  w ogóle nie chcesz zmian. Twoje życie to jedna wielka zmiana, od pracy i mieszkania w Andrychowie, plany założenia rodziny, poprzez wypadek, utratę pracy, chorobę, Środowiskowy Dom Samopomocy, śmierć mamy, ciężkie stany chorobowe, zabranie ciebie przez brata do Gorzowa, mieszkanie z jego rodziną, częste epizody psychiczne, oddziały szpitalne, mieszkanie chronione, jedno, drugie, trzecie, pierwsza przymiarka do sprzedaży mieszkania po mamie w Andrychowie, rezygnacje z tego pod wpływem brata,  po jakimś czasie sprzedaż mieszkania, kupno nowego w Gorzowie, remonty i przeprowadzka… trudno powiedzieć, że  to jest spokojne i ustabilizowane życie.

Dzisiaj Dorota  mówi, że jeszcze kilka dni temu nie chciała żyć. Może dlatego, że w jej życiu pojawił się człowiek, który był zbyt blisko, za bardzo wszedł w jej świat. Może nie rozumiemy tego, że bycie wśród ludzi niekoniecznie musi oznaczać bycie w obliczu czyjejś ciągłej obecności, nieustannego spojrzenia?